niedziela, 25 sierpnia 2013

"Pierwsza ofiara zawsze najlepsza." - Chapter One

+Informacja - Dodani zostali nowi bohaterzy, zachęcam do zobaczenia.

PODKŁAD DO ROZDZIAŁU - *klik*

Pierwsza ofiara zasługuje na opisanie jej, nigdy nie zapomnisz tego uczucia gdy po zabiciu męczyły Cię wyrzuty sumienia a potem pragnęłaś więcej. Jak wspominałam tą pierwszą osobą był Nathan. Poznałam Nathana w wieku dziecięcym, las w wieku 6 lat, a było to tak dawno, aż tysiąc lat temu.

Wspomnienia... Powrót do przeszłości...

Dziewczynka uczesana w dwa długie blond warkoczyki lata po lesie jak by nie wiedziała gdzie szła, a tak naprawdę buty same ją niosły. Czuła się jak mała nimfa wokół jezior. Wtedy chciała być jak one, jak jej prapraprababcia ale los inaczej chciał. Nie było tam miejsca. Rosalie jest jednak nimfą, tylko innej kategorii. Zamiast roślin ma łuski, zamiast rzek wypełnionych wodą posiada kałuże krwi a zamiast żywych zwierząt ma piwnice na "swoje trofea". Kiedy biegła i cieszyła się z życia, usłyszała krzyk. Krzyk małego chłopca, pobiegła tam bo nie mogła zostawić go samego. Rosalie Dobra dusza. To dziecko nie zauważyło bagna. Nie było powodów do śmiechu a jednak Ross się zaśmiała i poszła na pomoc. Nogą zaczepiła o drzewo a rękoma z całej siły wyciągała chłopca. Jego mina mówiła wszystko - nadzieje, radość i cierpienie. Dziewczyna od razu go polubiła, był wciągający jak księżyc w pełni. Po paru próbach wyciągnęła go ale jednak w jego oczach widziała co wcześniej. Podejrzane...

- Nie przyglądaj mi się tak tylko chodź bo zostawię Cię tu i będzie to samo. - Z groźną miną Ross zaczęła ciągnąc 
- Już, nie martw się. Poradzę sobie - Powiedział z grymasem 
- Mógłbyś nie być taki chamski i podziękować ale nie ważne. Idziemy do mojego domu, ogrzejesz się i coś zjesz. "Ta walka Cię pewnie zmęczyła" - Rzekła ironicznie

Domek wyglądał wiejsko ale i z klasą. Nie wyglądał jak domek z drewna, był cały porośnięty paprocią, mchem i bluszczem Co dodawało miejscu tajemniczości. Na werandzie obok drzwi leżał sobie kot, tylko w trochę w większej wersji a dokładnie młody gepard który robił swoją toaletę. Owy chłopiec był szczęśliwy, tylko z czego ?

- Chase, Chase no gdzie ty jesteś ? - wołała Ross od paru minut.
- Już się za mną stęskniłaś ? A to kto to ? - zapytał gdy zobaczył tajemniczą osobę schowaną
- Jestem Nathan, twoja siostra mnie uratowała z pewnego incydentu - powiedział nieśmiało
- Masz zadanie braciszku, zrób kakao, daj koledze jakieś ubranie i przyszykuj mu miejsce do spania a ja porozmawiam z naszym gościem - Uśmiechnęła się

Dość tych wzruszających momentów, wracamy...

Poczuło mi się smutno gdy przypomina mi się mój braciszek ale nie ma czasu teraz na drugą opowieść, dokończmy to. Od tego czasu byliśmy zawsze razem, raz się psuło ale za chwilę wracało do normy. Około 850 lat razem to lepiej niż małżeństwo. Wtedy nie wiedziałam że istnieje takie coś jak anioł śmierci, latałam z białymi skrzydełkami i zaczęło, Tyle bólu co Nathan nie wyrządził mi nikt i postanowiłam się w podzięce się odwdzięczyć. Mój pierwszy karabin - MG 30 dostałam od Ojca w celu samoobrony. Może kierowała mnie zazdrość gdyż od pewnego czasu z kimś się spotykał. Pierwszą i ostatnia kulę dostał w serce a moje ciało opadło na ziemię. Skrzydła natomiast są czarne tylko że ich końce są czerwone. Oznaczały krew. I po tych wielu latach czystości coś się zmieniło. Coś go opętało, może nie "coś" a ktoś. Szatan.
Nagle po chwili usłyszałam przerażający huk, wiedziałam że na pewno coś w piwnicy, pobiegłam szybko. Nagle zobaczyłam że złota trumna jest pusta. Nathan żyje, a jednak.

*

- Nie mogłaś szybciej Ellen, trochę czasu tu spędziłem. - Warknął Nathan
- Przynajmniej się wyspałeś, nie narzekaj. To gdzie się wybieramy ? - Zapytała czarno-włosa dziewczyna.

***

Jest po wielu trudach, nie chęci oraz braku czasu jest rozdział. Mam nadzieje że wam się spodoba.
Jest on dedykowany mojej koleżance Hestii która też piszę bloga ale o innej tematyce. Zapraszam też do niej - *klik* 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ 
Rozdział dopiero po 5 komentarzach ^-^


5 komentarzy: